Wszystko jeszcze zależy od tego, jakie to są akcje serwisowe. Na przykład mamy w firmie służbowe Suzuki. Dwuletnie jakieś zdaje się. Miało trzy razy wezwanie na akcję serwisową. Można od razu powiedzieć, „eee, panie, co to za szajs zrobili, że wiecznie go poprawiają”, no nie? A tymczasem akcje były następujące:
– Modyfikacja oprogramowania stop-start, żeby system aktywował w bardziej optymalnych momentach (cokolwiek to znaczy).
– Modyfikacja cięgna klamki w tylnych drzwiach, bo cytując serwisanta z ASO „podobno w jednym egzemplarzu się przez to klamka zacięła”
– I jeszcze jakaś podobna pierdoła, już dokładnie nie pamiętam, ale zdaje się że chodziło o przeprogramowanie oświetlenia tak, żeby dłużej było aktywne po wyjęciu kluczyka, czy jakoś tak.
A jak to potem porównuję z akcjami serwisowymi innych aut, typu hamulce, skrzynie biegów, silniki, pożary i inne takie, to mi się śmiać chce.